piątek, 2 sierpnia 2013

Dzień siódmy

Komańcza - Ustrzyki Dolne (123,22 km)

Dokładna trasa: Komańcza - Cisna - Ustrzyki Górne - Ustrzyki Dolne

Znak charakterystyczny dla Bieszczad - w górę i w dół (na szczęście umiarkowanie).
Wyjazd o 7:30 po noclegu w schronisku PTTK. Sam w pokoju sześcioosobowym z łazienką. Podczas wyjścia żegnam się z amatorami górskich wędrówek, którzy przygotowywali się do kolejnego etapu wędrówki. Właśnie zamówili schroniskową jajecznicę, aby mieć siły na 20 lub 30 kilometrową wędrówkę w górach. Ich wysiłek też jest godny podziwu. Wyjeżdżając, raz jeszcze widzę tablice upamiętniające miejsce internowania kardynała Wyszyńskiego. Wspomina się na nich o fakcie, że obok Komańczy kardynał przetrzymywany był jeszcze w opolskim Prudniku.

Trasa nie uległa poprawie. Mimo remontu prowadzonego w samej Komańczy, tuż za nią od razu rozpoczynają się odcinki klejone metodą klastrów. Przeszkadza to nie tyle w podjazdach co w zjazdach, na których należy niezmiernie uważać. Uwagę zwracają gospodarstwa agroturystyczne oferujące noclegi oraz kozi ser. Prawie każda zagroda to oferuje. Ponadto widoczne jest duże rozrzucenie miejscowości i nieliczne domostwa w nich. Trochę takie małe odludzie. Gdyby coś złego przytrafiło się, ciężko byłoby zyskać pomoc. A może się mylę?

Malownicze krajobrazy Bieszczadów.
Dojeżdżając w okolice Cisnej natrafiam na przystanek bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej. Dużo turystów chce skorzystać z tej atrakcji. Dokładniej przyglądam się składom kolejowym. Pociąg odjeżdża, odjeżdżam i ja. W drodze przez Cisną, gdzie muszę zdobyć kolejne potwierdzenie, doganiam pociąg. Okazuje się, że jedzie on w turystycznym tempie. Chyba dlatego tak, żeby móc podziwiać piękno tutejszej przyrody?

Gdy całkowicie odjeżdżam od kolejki (jej tory biegną tuż przy szosie), zaczynają się większe hopki. Wymagają więcej wysiłku. Wjazd w Bieszczadzki Park Narodowy przynosi informację o tym, iż jest to miejsce bytowania rysia. W związku z tym należy zachowywać się odpowiednio, aby nie sprawić problemów i nie zakłócić jego egzystencji na tym terenie. Mijam dwa punkty pełne ludzi, lubujących się w górskich wędrówkach. Jeden z nich - Brzegi Górne - będę musiał jeszcze raz odwiedzić, aby zdobyć potwierdzenie obecności na kolejnym trójstyku. Niestety wjazd rowerowy, nie jest możliwy. Wymagana jest wędrówka, która może zająć nawet 4h. To dużo za dużo, aby móc pogodzić dzienny dystans z dotarciem do tego punktu. Wycieczka rowerowa więc zaliczona, trzeba jeszcze zaliczyć część pieszą - wymagającą wędrówkę pieszą.

Przełęcz Wyżna.
Gdy dojeżdżam do Ustrzyk Górnych, postanawiam odpocząć chwilę i zjeść obiad. Pożywiam się w lokalnym sklepie. Dowiaduję się o linii autobusowej, kursującej z Katowic do Ustrzyk Górnych właśnie. Ciekawa propozycja, zwłaszcza, że muszę się tu zjawić w przyszłości. Sprawdzam też lokalny hotel górski PTTK, który również w przyszłości może służyć za miejsce noclegu.

Bieszczadzka kolej wąskotorowa.
Z Ustrzyk Górnych do Dolnych ma rzekomo być w dół. I rzeczywiście tak jest. Chociaż prawdziwą ulgę od podjazdów odczuwam za miejscowością Lutowiska. To jakby tutaj Bieszczady łamały kark. Potem zjazdy przez ładnie i znajomo brzmiące miejscowości: Czarna Góra czy też Żłobek. W dobrej formie i szybko dojeżdżam do Ustrzyk Dolnych. Przypominam sobie tą miejscowość z roku 2007, kiedy to wspólnie z Crotos'em przejeżdżałem tędy w drodze na Ukrainę, do Stambułu. Spotykam też jadłodajnię, gdzie bardzo tanio i dobrze można zjeść. Odszukuję miejsce noclegu. Duży ośrodek wczasowy, tylko dla mnie - DW "Pod Dębami" prowadzony przez starszego pana. Niby dziwna sytuacja, ale noclegowi niczego nie brakuje. Po raz pierwszy robię duże całościowe pranie, które pozostawiam do wyschnięcia na dworze.

Trasa:


Zdjęcia