poniedziałek, 10 listopada 2014

Dzień dwudziesty drugi

Darłowo - Kamień Pomorski (169 km, 9h 45 min.)

Darłowo - Bukowo Morskie - Osieki - Łazy - Mielno - Sarbinowo - Gąski - Ustronie Morskie - Kołobrzeg - Stary Borek - Karcino - Bieczyno - Nowielice - Trzebiatów - Lędzin - Rewal - Trzęsacz - Pobierowo - Gostyń - Strzeżewo - Kamień Pomorski


Ranek zaczął się wcześnie ze względu na umowę z gospodarzem pensjonatu dot. wczesnego zwolnienia pokoju. O siódmej jestem już w drodze. Zaczynam od śniadania w miejscowej Biedronce. Od momentu, gdy wstałem niebo zasnute jest całe chmurami i co chwilę padają przelotne deszcze. Słychać też grzmoty piorunów - wydaje mi się, że tu nad morzem są one dużo głośniejsze niż te słyszane w Brzegu. Pierwsza część trasy wiedzie do Bukowa Morskiego. Miejscowość słynie z klasztoru Cystersów oraz historii wojennej związanej z obecnością tutaj wyrzutni rakiet. Do Bukowa dojeżdżam drogą polną, na której dopada mnie deszcz. Pada na tyle intensywnie, że po jakimś czasie jadę cały mokry. Ustaje przed Mielnem. Przez chwilę cieszę się dobrą pogodą i przyjemnością jazdy.

Droga do Mielna - przyjemnie w takich okolicznościach przyrody.


Taki stan rzeczy nie trwa jednak długo. Za Mielnem kolejny deszcz, który tym razem trwa znacznie dłużej. Po raz kolejny moknę. Tym razem nawet mocniej niż poprzednio. W Sarbinowie dłużej szukam miejsca, gdzie można zdobyć pieczątkę. Przestaje też padać. Jest szansa na wyschnięcie. Jadę drogami szutrowymi, które po deszczu są trudne do przejechania. W Gąskach mijam kolejną na swej drodze latarnię morską. Potem dobijam do krajowej 11 i w dużym ruchu ulicznym docieram do Ustronia Morskiego. Tu trafiam na paradę zabytkowych pojazdów. Ponadto po deszczu wzmaga się mocny wiatr, który, zdaje się, chce szybko wysuszyć to co zmoczyły niedawne opady. Z Ustronia ponownie trafiam na krajową 11, która doprowadza mnie do Kołobrzegu. Tutaj jem regularny obiad, regenerując tym samym nadszarpnięte przez zmaganie się z wiatrem siły.

Przez cały czas do teraz nie mam ochoty robić żadnych zdjęć. Docieram do centrum miasta, gdzie zdobywam pieczątkę do książeczki kolarskiej. Muszę wyrazić też swoje zdziwienie faktem, że Kołobrzeg ma aż tak rozbudowaną sieć dróg rowerowych w mieście. Przyjemnie się tędy jedzie - ma się nawet pewną przewagę nad samochodami.

Za Kołobrzegiem zjeżdżam z głównych dróg i kieruję się w stronę Bieczyna. Miejscowość mała, niewiele znacząca. Jedyna wzmianka o niej w internecie dotyczy mieszkańców i ich protestu podczas ostatnich wyborów. Żaden mieszkaniec nie wziął wówczas udziału w wyborach, nie oddał swego głosu jako znak protestu przeciwko lokalnej polityce. Od wielu lat czekają na asfaltową drogę dojazdową. Nie mogą się jej jednak doczekać. Przejeżdżając przez te okolice na własnej skórze doświadczyłem jakości lokalnych dróg i w pełni popieram mieszkańców.

Na dowód pobytu w Bieczynie.


Nie mogłem tutaj jednak zdobyć potwierdzenia - nie było żadnego sklepu, a sołtysa nie było w domu. Dlatego niezbędne było zdjęcie przy znaku z nazwą miejscowości. Z Bieczyna udałem się w kierunku Trzebiatowa. W drodze z dala zauważam potężny kościół górujący nad okolicą. To trzebiatowski Kościół Mariacki (Kościół Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny). Gdy dojeżdżam na miejsce właśnie odbywa się tam ślub. Potwierdzenie zdobywam w miejscowej aptece. Na uwagę zasługuje też budynek trzebiatowskiego Ratusza. Oryginalnie wzniesiony w XV w. w stylu gotyckim, odbudowany po pożarze z barokową wieżyczką.

Ratusz w Trzebiatowie.

Wyjeżdżając z Trzebiatowa trasa biegnie z powrotem na północ w kierunku morza. Jadę przez Rędzin, Rewal czy Trzęsacz trasą nr 102. Po godzinie docieram do Pobierowa. Tutaj zdobywam potwierdzenie w miejscowej Informacji Turystycznej. Muszę przyznać, że miejscowość mocno się zmieniła od mojej ostatniej tutaj wizyty. Obecnie też łatwiej tu dojechać - dzięki mocno rozbudowanej sieci połączeń autobusowych. Z Pobierowa wyruszam w stronę Kamienia Pomorskiego. Trasa trochę się dłuży, bo to już końcówka tego dnia. Gdy docieram do celu, trochę zajmuje mi wyszukanie noclegu. W kwaterach prywatnych wszystko pozajmowane. Udaje się dostać miejsce w hotelu. Może szczęśliwie, gdyż pełne obłożenie jest wynikiem zawodów sportowych, jakie następnego dnia rozpoczynają się na wodach Zalewu Kamieńskiego. Do miasta zjechało wiele osób. Trafiłem nawet na reprezentację siatkarek białoruskich.

Wieczorny spacer dostarcza wiele wrażeń artystycznych. Zresztą oceńcie sami po zdjęciach. Zapraszam do ich obejrzenia.

Zachód słońca nad Zalewem Kamieńskim.

Zdjęcia