poniedziałek, 3 listopada 2014

Dzień dwudziesty pierwszy

Łeba - Darłowo (165 km, 8h 25 min.)

Łeba - Wicko - Pobłocie - Choćmirowo - Żelazo - Smołdzino - Kluki - Smołdzino - Gardna Wielka - Objazda - Ustka - Modlinek - Duninowo - Zaleskie - Korlino - Jarosławiec - Rusionowo - Drozdowo - Darłowo

Poranek w Łebie rozpoczyna się od porannej toalety oraz spakowania namiotu. Zajmuje to około 40 minut. Ruszam w drogę. Jedzie się przyjemnie i płynnie. Asfalt dobry. Jest jednak duży ruch - dziesiątki aut zmierzają nad morze. Wszyscy chcą wykorzystać rozpoczęty właśnie długi weekend. Pierwszą miejscowością na trasie, gdzie muszę zdobyć potwierdzenie jest Wicko. W drugim sklepie, jaki odwiedzam udaje mi się zdobyć pieczątkę. Zawsze się trochę irytuję, gdy po zrobieniu zakupów słyszę: "Niestety kierownictwo nie pozwala rozdawać pieczątek". Wielu jeszcze się boi. A, i otwarte są tylko małe prywatne sklepy.

Kluki i słynne domki w kratkę.

Biedronki z racji na święto pozamykane na cztery spusty. Dalsza trasa to monotonna jazda przez wiele kilometrów do miejscowości Kluki. Trzeba zboczyć z drogi a najgorszą perspektywą jest to, że tą samą drogą przyjdzie wracać. Pogoda zmienia się na gorsze. Znika całkowicie słońce a w powietrzu wyczuwa się nadchodzący deszcz. Gdzieś niedaleko Smołdzina zaczyna się burza. Jednak mnie dopada tylko niewielki deszcz. Całość żywiołu rozgrywa się kilka kilometrów przede mną. Jadę więc dalej - po mokrym asfalcie. Po drodze mijam tych, których burza dorwała. Schną teraz biedacy pod wiatami przystanków. Miejscowość Kluki znajduję się w środku obszaru leśnego będącego pod ścisłą kontrolą. Jak wcześniej nie zmokłem, tak teraz zmoczyły mnie krople spadające z drzew otaczających szpalerem szosę, po której jadę. W Klukach zatrzymuję się na chwilę i przeczekuję kolejną porcję deszczu. Miejscowość ta zmieniła się znacznie od mojej ostatniej tutaj wizyty.


Miejscowi zarabiają oferując turystom miejsca parkingowe na swoich posesjach. Działa muzeum (mimo święta) jest też całkiem droga restauracja. Po godzinie jadę dalej - mijam cmentarz wojenny, jaki zapamiętałem z ostatniej mojej wizyty w tym miejscu. Wtedy jeszcze odwiedziłem wierzę widokową na jezioro Łebsko. Teraz z racji pogody nie było na to szans. Zważywszy ile jeszcze przede mną kilometrów.

A propos trasy - z Wicka można kierować się na Izbicko i wtedy ścieżką rowerową przez las do Kluk. Jednak na campingu w Łebie dowiedziałem się, że torfowa ścieżka leśna jest mocno zmoczona i bardzo ciężko jedzie się po niej zwłaszcza z obciążeniem.

Kieruję się na Objazdę - po drodze mijam jezioro Gardna, znany ośrodek sportów wodnych, w szczególności surfingu. Teraz jednak nie widać tutaj tłumów. Chyba z racji pogody i pomału kończącego się sezonu. Jadę częściowo po pomorskim szlaku św. Jakuba.

Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Gardnie Wielkiej.

Z Objazdy droga wiedzie do Ustki. Tutaj, przy trochę lepszej pogodzie, wrażenie robi deptak i kurortowy charakter miejscowości. Bardzo dużo turystów, widać też wsparcie unijnych funduszy. Bardzo dobre wrażenie mam po wizycie w miejscowej Informacji Turystycznej. Pytam też tutaj o drogę przez poligon wojskowy do Jarosławca. Pani mówi jednak, że może to być niemożliwe. Ja jednak się nie poddaję i jadę do jednostki wojskowej. Trafiam na grupę rowerową, która tak jak ja chce przedostać się gdzieś w okolice Jarosławca. Po rozmowie z pierwszymi strażnikami zniechęcają się jednak. Ja jadę dalej. Druga budka strażnika jest jednak dla mnie nie do przejścia. Uparty strażnik, rzekomo trzymający się procedur nie przepuszcza mnie. Podaje trasę alternatywną. Jadę więc według wskazówek: Modlinek, Duninowo, Zaleskie itd... Szkoda, że nie dane było mi doświadczyć jazdy po poligonie wojskowym, gdzie testuje się pociski artyleryjskie.

Po kilkudziesięciu kilometrach docieram do Jarosławca. Po drodze mam kilka ciężkich podjazdów, asfalt miejscami jest beznadziejny. Mam wrażenie, że nigdy nie pojechałbym tędy swoim własnym samochodem. A inni jeżdżą. Wrażenie robią też fermy wiatrowe - wiadomo energia ekologiczna.

Fermy wiatrowe w okolicach Jarosławca.

W Jarosławcu nie bawię długo - pieczątka oraz kilka fotek. Na uwagę zasługuje latarnia morska - jedna z tych na szlaku latarni morskich polskiego wybrzeża. Za Jarosławcem droga wydaje się dłużyć. To przez kilometry, jakie już przejechałem. Pogoda też nie najlepsza. Wyczuwa się nadchodzący deszcz.

Jarosławiec i jego latarnia morska.

Dojeżdżam do Darłowa. Mimo, że założyłem trasę do Bukowa to tutaj postanawiam zrobić sobie postój i znaleźć nocleg. Pomaga mi w tym miejscowa Informacja Turystyczna. Dostaję telefon do pensjonatu i znajduję nocleg za bardzo dobre pieniądze. Jest jednak jeden warunek - muszę wyjechać o godzinie 7 rano. Dla mnie to żaden problem.

Zdjęcia