poniedziałek, 29 lipca 2013

Dzień czwarty

Maków Podhalański - Bukowina Tatrzańska (126,57 km, 8h 26min.)

Dokładna trasa: Maków Podhalański - Skawica - Zawoja - Zubrzyca Górna - Zubrzyca Dolna - Czarny Dunajec - Nowy Targ - Zakopane - Jaszczurówka - Murzasichle - Bukowina Tatrzańska

Góralski folklor
Nocleg w Makowie mija szybko i rano wypoczęty przed godziną ósmą ruszam do Bukowiny. Trasa ponad stu-dwudziesto kilometrowa wiedzie przez Skawicę i Zawoję, gdzie czeka mnie podjazd na Krowiarkę. Warto dodać, że w pobliżu Zawoi znajduje się Babia Góra, gdzie swój początek bierze Wisła, królowa polskich rzek.

Trudności mają być, tymczasem pojawia się kolejna. Podczas wczorajszego etapu uszkadzam tylne koło. Pęka jedna ze szprych co powoduje centrę koła. Problem, i to duży. Nie dość, że pod górę to jeszcze z utrudnieniami bujającego się koła, ocierających o rafkę hamulców. Przymusowy postój. Próbuję sam nieco wyprostować koło, jednak brak jednej ze szprych utrudnia to. Luzuję tylny hamulec, aby nie ocierał o rafkę i tak do przodu. W Zawoi dowiaduję się, że najbliższy serwis rowerowy jest w Nowym Targu. To około 50 km dalej. Dodatkowo nie po drodze mojej trasy, gdyż tracę jeden z punktów - Chochołów. Wyjścia innego jednak nie ma. Na podjeździe walczę z nachyleniem oraz defektem. Prędkość mizerna. Gdy docieram do szczytu, nie mogę sobie pozwolić na swobodny zjazd. To jeszcze bardziej uszkodziłoby koło. Na hamulcach z prędkością 12 km/h jadę w dół. Na równym przyspieszam do 16 km/h. W takim tempie po kilku godzinach docieram do Nowego Targu. W rynku udaje mi się znaleźć serwis, i to w dodatku Meridy. W ciągu godziny naprawiają mój rower, a koszt naprawy to tylko 25 zł. Tyle kosztuje szprycha, centrowanie i cała robocizna. Ja w tym czasie mam okazję, żeby zjeść obiad.

Trzeba czasem mieć szczęście. Strata czasu nie pozwala mi jednak na powrót do wcześniejszej trasy. Z Nowego Targu kieruję się w kierunku Zakopanego. Chcąc uniknąć Zakopianki, kieruję się jej starą wersją przez kolejne miejscowości. Jazda całkiem przyjemna. Przejeżdżam przez Poronin, który nie tak dawno odwiedziłem razem ze szkolną wycieczką z mojej szkoły. Ostatni etap to jazda regularną Zakopianką. Tylko chwila daje pojęcie o tym jaka byłaby to ekstremalna jazda, gdyby przyszło mi jechać tą trasą trochę dłużej.

Termy Podhalańskie - skąd ja je znam?

W Zakopanem tłumy. Pogada wręcz upalna jak na to miejsce. Zdobywam pieczątkę w centrum informacji i udaję się w kierunku Jaszczurówki. Tutaj już niestety zamknięte i nie zdobywam pieczątki. Robię jednak obowiązkowo zdjęcie na tle obiektu. Mam nadzieję, że do weryfikacji to wystarczy. Z Jaszczurówki prze Murzasichle kieruję się do Bukowiny. Cały czas pod górę, ale o umiarkowanym nachyleniu. Na poboczu postawiono znaki informujące o tym, że za dwa dni na poboczu drogi nie będzie wolno parkować samochodów ze względu na przejeżdżający tą trasą Tour de Pologne. Czuję się dobrze z myślą, że trasa, którą pokonuję to ta sama, jaką za kilka dni będą jechać profesjonaliści w zawodach organizowanych przez Czesława Langa.

Kręte i malownicze - za dwa dni przejedzie tędy Tour de Pologne.

Długi podjazd w końcu się kończy i zjazdami docieram do Bukowiny. Bardzo szybko dojeżdżam do miejsca noclegu, gdyż spotkana wcześniej na Głodówce gaździna od oscypków powiedziała mi jak i gdzie skręcać. Na miejscu jestem już po dwudziestej. To najpóźniejszy czas dojazdu na metę. Warunki pobytowe bardzo dobre. Wieczorem jeszcze spacer po Bukowinie. Wrażenie robią termy i hotel reklamowany ogólnopolsko. Na czas wyścigu kolarskiego całkowicie zarezerwowany na jego potrzeby. Wieczorem obowiązkowo zapisuję dzienniczek podróży i zasypiam, aby móc jak najlepiej zregenerować siły.

Okolice Bukowiny Tatrzańskiej - trudno, ale jakże pięknie.
Trasa etapu



Zdjęcia